Słyszeliście na pewno takie powiedzenie: "Nie kupuje się aut na F lub z kraju na F". Ja też słyszałem, ale niestety, nie posłuchałem. Byłem młody, miałem 18 lat. Tata mnie namówił na tę furę.

Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że mieszkaliśmy w Niemczech, a jeździliśmy francuzami. Rodzice mieli wcześniej Peugeota 305, potem Citroena BX. Najgorsza w tych autach była elektryka. Francuzi powinni jednak zająć się serem i winem. Niech każdy robi to, co potrafi najlepiej.
A moje Renault wykończyło mnie finansowo i mentalnie.

Kolega miał ten sam model, tylko z przebiegiem większym o 20.000 km. Uprzedzał mnie, co mi się przy danych kilometrach popsuje. I rzeczywiście, psuło się. Psuly się rzeczy, które nigdy nie powinny się zepsuć. Linka sprzęgła pękła mi trzy razy, silnik ciągle się przegrzewał, chłodnica do wymiany – naprawdę, ciągle coś było. Na koniec pracował tylko na trzech cylindrach. Byłem szczęśliwy, gdy go sprzedawałem.

Po tym Renault NIGDY więcej nie kupiłem francuskiego auta, NIGDY nie kupię i zawsze z całego serca odradzam kupno ludziom, których lubię.

Ale była jedna pozytywna rzecz w tym Renault 19. Miał bardzo wygodną tylną kanapę z takiego przyjemnego materiału, tzw. misia. Bardzo dobrze się na niej... siedziało.

To było moje pierwsze „cacko”: „Reno” 19. Tez mialem wtedy 19... lat (rok 1996). Jak już wspominałem wcześniej, absolutny badziew. Owszem, na pierwszy rzut oka prezentował się całkiem nieźle. Na zdjęciu to taki standardowy model, ale mój był prawdziwie „wycackany” – miał ladne spojlery w kolorze nadwozia. Pomimo „doklejonego” bagażnika (mowiono o czyms takim, ze auto dla dziadka), potrafił zrobić wrażenie. Nawet przód miał trochę obniżony. Pod maską kryło się 90 PS, pojemność chyba 1.8, benzyna, i – jak na prawdziwego Francuza przystało – psuł się na potęgę. Kupiłem go za 8.000 marek, przy przebiegu jakieś 90.000 km. Po dwóch latach miałem go serdecznie dość i sprzedałem. Wpakowałem w naprawy więcej pieniędzy, niż to było warte. Właściwie to powinienem wtedy pozwać Renault do sądu, albo kupić sobie kij baseballowy i solidnie walnąć się w pałę. Przy sprzedaży miał jakieś 130.000 km na liczniku i „poszedł” za… 800 marek. Zdecydowanie najgorszy Francuz, jaki trafił się w naszej rodzinie. Na szczęście potem wyprowadziłem się z domu i juz nigdy nie dalem sie namowic byc "oryginalnym". Dziekuje rodzicom za rady. Wybaczam to wynaturzenie.
Po tym aucie, dziewczyna kupiła właśnie ow kij baseballowy i przekonała mnie do niemieckiej fury.

Mieszkasz w Niemczech i jezdzisz francuskim autem: 

Tak mi powiedziala. Potem zostala moja zona i czesto mi daje do dzis takie wskazowki.

Tutaj nastepna porazka rodzinna. Bylismy dopiero co pare miesiecy w Niemczech (1991) a rodzice musieli cos miec do jazdy. Nie wiem co ich podkusilo, zeby kupic Peugeot 305. Pamietam, ze furore robil wtedy 405. To bylo auto ktorego w tamtych czasach nie trzeba bylo sie wstydzic. Ten  tu na obrazku, niestety starym gratem juz wtedy byl. Osiagi mial przecietne, tez ciagle cos sie w nim psulo, np. alternator. I oczywiscie elektronika ciagle robila zgrzyty. Na szczescie pewnego dnia mama miala tym autem stluczke czolowa (nie z jej winy) i auto poszlo do kasacji.

Czy byl na swiecie jeszcze jakis inny seryjny brzydszy model od tego? No moze u mistrzow kiczu czyli w USA. Ale jestesmy w Europie. Nie, to zdecydowanie chyba najdziwniejsza sylwetka. No dobra, moze w latach 90-tych z Polonezem by wygral.
zanim jeszcze nie mielismy tego auta, moj tata zawsze mowil widzac je na ulicy: "jak mozna kupic tak brzydkie auto". No i je kupil. Silnik byl chyba 1,9 diesel wiec naprawde dobrze ciagnal. Tego nie mozna mu bylo zarzucic. W sumie wytrzymal nawet chyba z 200.000 km. Byl tak "dobrze" skonstruowany, ze wjezdzajac do myjni, lala sie woda do srodka. Z tym "brzydakiem" tez bardzo czesto bylismy w warsztatach. Tata za kazdym przyjazdem do Polski oddawal go juz profilaktycznie do warsztatu. I zawsze cos bylo do wymiany.
Kiedy wracalismy z Hiszpani przez Andore, celnicy "pokazali" nam skrytki  w tym aucie. Okazalo sie, ze byl to dosc popularny model wsrod przemytnikow.
Jednym slowem podsuneli mojemu tacie pomysl kiedy to papierosy w Czechach kosztowaly 4 razy mniej niz w Niemczech.
Czy to auto byloby dzisiaj kultowe czy wciaz jest obciachem?

Erstelle deine eigene Website mit Webador